Parafia Św. Anny
w Ustroniu - Nierodzimiu

Duszpasterstwo
Ogłoszenia parafialne
Intencje mszalne
Porządek Nabożeństw
Cmentarz parafialny

Aktualności z Diecezji Bielsko Żywieckiej

16 lipca 2025
W najbliższą niedzielę transmisja w Telewizji TVP Polonia z sanktuarium w Cieszynie
Bezpośrednią transmisję Mszy św. z parafialnego kościoła św. Marii Magdaleny przeprowadzi w najbliższą niedzielę, 20 lipca 2025 r., Telewizja TVP Polonia. Celebrowanej tego dnia sumie odpustowej przewodniczyć będzie o godz. 13.00 bp Roman Pindel. Cieszyńskie sanktuarium przy pl. Dominikańskim jest jednym z kościołów jubileuszowych w diecezji bielsko-żywieckiej. Proboszcz cieszyńskiej parafii św. Marii Magdaleny ks. Jacek Gracz zauważył, że transmisja z cieszyńskiej świątyni będzie okazją dla wielu rodaków, aby przeżywać Mszę św. z rodzimą wspólnotą parafialną, a dla licznych cieszynian do modlitwy w parafialnym kościele. Kapłan zachęcił do udziału w tej Eucharystii, a telewidzów do oglądania transmisji. Według dokumentów Kościoła, radiowe, telewizyjne i internetowe transmisje nabożeństw przeznaczone są głównie dla osób starszych i chorych, a ich wysłuchanie nie czyni zadość obowiązkowi uczestnictwa we Mszy św. Papież Jan Paweł II w transmisjach dostrzegał „możliwość zjednoczenia się słuchaczy i widzów z celebracją eucharystyczną”, a Benedykt XVI mówił o szerszym niż w przeszłości znaczeniu słowa „uczestnictwo” i o zadowoleniu, które przynoszą nowe narzędzia i nowe możliwości w odniesieniu do celebracji eucharystycznej. W 2017 r. Konferencja Episkopatu Polski zaaprobowała dokument na temat transmisji Mszy św., w którym przypomniano, że są one przeznaczone „przede wszystkim dla osób chorych i starszych wiekiem, które nie mogą udać się do miejsca jej sprawowania”, powinny mieć wzorcowy charakter, a jedyną dopuszczalną formą przekazu jest transmisja bezpośrednia, nigdy zaś retransmisja. Wybudowany w XIII w. kościół pw. św. Marii Magdaleny powstał staraniem książąt cieszyńskich. Posługiwali w nim początkowo dominikanie i nosił tytuł Najświętszej Maryi Panny. W czasie Reformacji przeszedł w ręce ewangelików (1544-1611), a zakonnicy udali się do Oświęcimia. W 1611 roku powrócili, lecz klasztor nigdy nie doszedł do dawnej świetności. Po pożarze miasta w 1789 roku dominikanie na zawsze opuścili Cieszyn, a ich kościół stał się jedynym wtedy kościołem parafialnym w mieście. Poprzez odbudowę i dobudowanie wieży gotycka świątynia nabrała cech barokowych. W tym stylu utrzymany jest do dzisiaj jego wystrój. Ołtarz główny z 1794 roku został wykonany przez morawskiego artystę Andrzeja Kaspra Schweigla z Brna, a ufundowany przez księcia Alberta. Obraz w tymże ołtarzu namalowany został w Wenecji w 1858 roku. Barokowo-klasycystyczna ambona i nastawa chrzcielnicy z 1792 roku wyszły z pracowni Franciszka Schuberta z Opawy. Przy balaskach, w ścianie, znajduje się gotycki nagrobek księcia Kazimierza I (+1358) lub Przemysława I (+1404), wykonany przez nieznanego rzeźbiarza, związanego ze słynnym warsztatem Piotra Parela w Pradze. W południowej nawie bocznej znajduje się płyta nagrobna Mikołaja Ruckiego, kasztelana cieszyńskiego (1664 r.). W cieszyńskiej świątyni znajduje się kaplica św. Melchiora Grodzieckiego, z obrazem pędzla Jana Wałacha, przedstawiającym męczennika stojącego nad Olzą. Kaplica została poświęcona św. Melchiorowi po jego beatyfikacji w 1905 roku, za pontyfikatu papieża Piusa X. W 1995 roku odbyły się uroczystości dziękczynne za kanonizację św. Melchiora Grodzieckiego z udziałem Episkopatu Polski. Owocem tych uroczystości jest całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu w cieszyńskim kościele.
16 lipca 2025
„Kolory łaski” – niezwykły tomik poezji Sabiny Janicy-Wojaczek
Tomik poezji Sabiny Janicy-Wojaczek Kolory łaski to zbiór wierszy powstałych na przestrzeni wielu lat. Utwory te opowiadają o duchowej drodze i wierze. Czerpią inspirację zarówno z postaci świętych i osób bliskich, jak i z codziennych, zwyczajnych chwil, które – jak podkreśla autorka – również mogą stać się modlitwą. Wiersze, często krótkie i kontemplacyjne, nie unikają tematów trudnych, ukazując, że łaska Boża objawia się we wszystkich „kolorach” życia – także w cierpieniu. Trzymam w ręku najnowszy tomik poezji Pani autorstwa – Kolory łaski. Ma zieloną, twardą okładkę, która przykuwa uwagę i jest bardzo przyjemna w dotyku. Ten sensoryczny aspekt wydaje się z pewnych względów istotny. Na pierwszych stronach widnieje motto o „pielgrzymach nadziei”, wpisujące się w hasło Roku Jubileuszowego 2025. Rozumiem, że wszystko to było przemyślane. Chciałbym, aby opowiedziała Pani, jak doszło do wydania tego tomiku. Sabina Janica-Wojaczek: Kolory łaski to zbiór wierszy powstających przez lata. Większość była gotowa już kilka lat temu. To siostra felicjanka Teresa Biłyk przynagliła mnie, bym zebrała swoją twórczość. Zrobiłam to, ale potem przyszła pandemia i inne burzliwe wydarzenia w moim życiu. W międzyczasie siostra Teresa zmarła. Odłożyłam wszystko na półkę. Jednak w tym czasie miało miejsce ważne wydarzenie – jubileusz 100-lecia mojej parafii. Napisałam z tej okazji wiersz W objęciach światła, który również znalazł się w tomiku. Podczas jego tworzenia doznałam wewnętrznego uzdrowienia. W Roku Jubileuszowym Stowarzyszenie Forum Edukacyjne zaprosiło mnie do konkursu poświęconego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. W czasie rozmów powróciła myśl o wydaniu tomiku. Decyzja i motto – „Dla pielgrzymów nadziei” – same się nasunęły. Ten tomik jest dla mnie ogromnym darem – i mam nadzieję, że stanie się darem także dla innych. Mam na to dowody: osoby uczestniczące w wieczorach poetyckich mówią, że wiersze ich poruszają, przemieniają, że się nimi modlą. Nawet niektórzy piszą pod ich natchnieniem. Wydawcą tomiku jest Stowarzyszenie Forum Edukacyjne, które w całości sfinansowało jego publikację. Ale tzw. dobrych aniołów było tu znacznie więcej… Sabina Janica-Wojaczek: Być może sprawcami tego wydania są nie tylko osoby ze stowarzyszenia, ale również dwie niezwykłe postacie. Pierwszą jest siostra Teresa Biłyk – bardzo ważna osoba w moim życiu, a drugą ojciec Wenanty Katarzyniec. Z ojcem Wenantym zetknęłam się dopiero 30 czerwca 2023 roku. Czytałam o jego życiu, chcąc napisać wiersz na konkurs religijny właśnie jemu poświęcony. Szczególnie uderzyła mnie historia, jak ojciec Maksymilian Kolbe prosił go o wsparcie przy wydawaniu Rycerza Niepokalanej, a o. Wenanty – umierający w wieku zaledwie 32 lat – zapewniał, że „więcej zdziała po śmierci”. W momencie gdy czytałam te słowa, dotarła do mnie wiadomość o śmierci siostry Teresy. Bardzo przeżyłam jej odejście, z modlitw i łez zrodził się wiersz „Autostrada siostry Teresy”. Był odczytany na jej pogrzebie i znalazł się w moim tomiku – wydanym nie kiedyś, a teraz – po jej śmierci. Wierzę, że siostra Teresa miała swój udział w tym, że te wiersze poszły w świat. A ojciec Wenanty „powrócił” do mnie w tym roku, gdy po raz pierwszy w życiu, wylosowałam sobie patrona roku –  został nim właśnie on, opiekun od spraw finansowych. Przypadek? Raczej znak. W przygotowaniu tomiku ogromnie pomogła mi także Aneta Kaczmarek OV, autorka projektu graficznego całości i składu. Z cierpliwością odpowiadała na moje sugestie, wielokrotnie zmieniając koncepcję – od prostej wersji papierowej okładki ze skrzydełkami przeszłyśmy do kolorowej i wnętrza bogatego wizualnie ze zdjęciami. Tomik jest „sensoryczny” – można wyczuć delikatne wypukłości pod palcami, co doskonale oddaje ideę „kolorów łaski”. Zaufałam Anecie całkowicie, choć znamy się jedynie z korespondencji mailowej. Gdy tomiki dotarły do mnie, idealnie wpasowały się w scenografię mojego domu – jestem w trakcie przeprowadzki, więc do spakowanych pudeł dołączyły kolejne. To symboliczny znak, że jestem pielgrzymem nadziei – wyruszam w nową drogę, wypełniając misję wyznaczoną przez Boga. Okładka jest naprawdę intrygująca – trochę jakby z ducha Leśmiana i ks. Twardowskiego. Sabina Janica-Wojaczek: Na okładce znajduje się anioł, bo mam taką fantazję, że anioły mieszkają u mnie w domu i wychodzą na spacery. Ten konkretny anioł zamieszkał w mięcie w moim ogródku. Na jej liściach widać czarne kropki – oznaki choroby rośliny – ale nie zostały wyretuszowane. To świadome – oddaje prawdę o życiu, która pojawia się również w wierszach. Są tam utwory radosne i pełne zwycięstwa, ale też te mówiące o trudzie, bólu i cierpieniu. Kolory łaski to nie tylko zieleń, złoto czy błękit, ale także szarość i ciemność. Sama doświadczyłam ciemności – i tu bardzo bliskie jest mi wyznanie Jona Fossego, który pisał, że „ciemność świeci”. Im ciemniej w życiu, tym wyraźniej widać światło – dopiero przez kontrast objawia ono swój blask. Myślę, że te wiersze są właśnie takim przebłyskiem – światłem ukazującym, że Bóg posługuje się całą paletą barw. Cały tomik podzielony jest na trzy części: „Świadkowie”, „Codzienność” i „Obecność”. Tę trzecią część nazwałbym nawet „Uważnością”. Sabina Janica-Wojaczek: Pierwsza część odzwierciedla spotkania z osobami, które w jakiś sposób poprzedzały mnie albo towarzyszyły mi na drodze życia. Zaczęłam od Jana Pawła II, ponieważ to wyjątkowa postać, która bardzo mnie ukształtowała. Później pojawiają się odniesienia do różnych świętych, takich jak Mała Tereska, siostra Faustyna czy biblijna Judyta. Jest też oczywiście siostra Teresa Biłyk, która mocno wpłynęła na moje życie. Wiersz, który był czytany na pogrzebie siostry Teresy, został również przeczytany podczas wieczoru poetyckiego w Hałcnowie przez księdza Grzesia Gugę. To było dotknięcie obecności siostry Teresy, przypomnienie, że zmarli nie znikają – są obecni w inny sposób. W tomiku znalazł się też „Tryptyk o. Wenantego”, o którym już wcześniej wspominałam. Bardzo ważną postacią jest również błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko, który wywarł na mnie ogromny wpływ – zwłaszcza jego śmierć. Byłam wtedy studentką i to, w jaki sposób został zamordowany, bardzo mnie poruszyło. Dopiero wiele lat później, jeżdżąc z mężem na rowerze po Suchowoli – miejscu styku różnych kultur i wyznań, zrozumiałam osobowość tego duchownego. Tam poczułam tę wolność – „wolność chłopca z suchowolskich pól”, jak to zapisałam. Celowo zamykam tę część wierszem „W objęciach światła”, napisanym z okazji stulecia parafii. Długo nosiłam w sobie przekonanie, że muszę coś zrobić, aby utrwalić to wydarzenie. To wyraz wdzięczności wobec ludzi, którzy budowali kościół, modlili się w nim i przekazywali wiarę – wobec bezimiennych osób, które były obecne w moim życiu. Mój ksiądz proboszcz, który początkowo twierdził, że nie lubi poezji, wziął ten wiersz, wydrukował go, umieścił w folderze wydanym z okazji jubileuszu, rozprowadził po wsi i powiesił w gablocie kościelnej. To dla mnie przyjemne doświadczenie, ale i lekcja pokory – w przedsionku upamiętniona autorka poezji, a potem na kolana przed ołtarz. Pan Jezus jest twórcą tego wszystkiego. Złapałam się na tym, że w trudnych chwilach te słowa stawały się, właśnie w tej świątyni, moją modlitwą: „W małym kościele u stóp wielkiej góry / Święta Obecność od stu lat / kruszy ciemność i lęk”. Doświadczałam tego kruszenia osobiście. Fascynuje mnie w Pani wierszach opis zderzenia epifanii wiary z codziennością – gdy tytułowa łaska przychodzi w prozaicznych czynnościach, w „załamaniach światła”. To próba pokazania czegoś nienazywalnego – intuicji zbliżającej do światła, a jednocześnie opowiadającej o czymś bardzo zwyczajnym, w czym Pani uczestniczy na co dzień. Sabina Janica-Wojaczek: Tak, bo życie w większości składa się z małych czynności. Duże cuda zdarzają się rzadziej niż te małe. Odpowiedzią może być wiersz zatytułowany „Pytanie”: „Co ty właściwie robisz? / Towarzyszę Jezusowi / uśmiecham się do Niego zza żelazka/ które prostuje zmęczenie koszul”. To właśnie jest codzienność. Kiedy prasuję, nie myślę o tym, że prasuję – bo to nie jest moja ulubiona czynność. Myślę o tym, że mój mąż będzie miał ładną koszulę i będzie się w niej dobrze czuł. Kiedy gotuję, nie myślę o gotowaniu – bo nie lubię gotować – ale o tym, że ktoś to zje i będzie szczęśliwy. Nie skupiam się na samej czynności, tylko na tym, co ona może komuś dać. Na studiach czytałam Michela Quoista, który pisał, że codzienne czynności albo nas uświęcą, albo nas zabiją, stłamszą. To mną wstrząsnęło i w mojej świadomości zaszła zmiana. W taki sposób próbuję patrzeć na to, co jest zwykłe, a jednocześnie niezwykłe – bo „kolory łaski są niecodzienne codziennie”. Z drugiej strony, przypomina mi się definicja Simone Weil, która pisała, że uwaga poświęcona najprostszej rzeczy staje się modlitwą. To rodzaj definicji modlitwy, którą dostrzegam w Pani wierszach – jakby całe życie najlepiej byłoby, gdyby było modlitwą. Czy każda czynność może nią być? Czy życie powinno upodabniać się do modlitwy – do transcendencji? Sabina Janica Wojaczek: Skoro wybrałam drogę życia świeckiego, w małżeństwie, to nie mogę być w kościele cały czas. Ale to nie znaczy, że nie mogę być z Panem Jezusem. Mogę być z Nim właśnie w tych codziennych czynnościach. W ten sposób nie ma podziału na sacrum i profanum – to się stapia w jedno. I to także łączy się z tym, co pan mówił o uważności. Poświęciłam dużo czasu na medytację i ćwiczenie uważności, żeby nie robić kilku rzeczy naraz, nie myśleć o tym, co mam zrobić za chwilę, tylko być całą sobą – być tu i teraz. To sprawia, że wykonywana czynność staje się świadoma i może być ofiarowana Bogu. To nic wyjątkowego – ta zwykłość, którą widziałam u Faustyny czy Małej Tereski. One robiły proste rzeczy – a z nich składa się życie. Nie obawia się Pani, że takie zakorzenienie w świecie – pozwolę sobie użyć słowa „mistycznym” – powoduje, że prozaiczna rzeczywistość potem „skrzeczy”? Że staje się niekompatybilna? Sabina Janica-Wojaczek: Myślę, że mimo tego, że „fruwam” i anioły mieszkają w moim ogrodzie i w domu, to jednak twardo stąpam po ziemi. Mój mąż i syn nigdy nie byli głodni, zawsze mieli pyszne posiłki, a w domu wszystko było zrobione. W szkole co dnia pracowałam sumiennie i z oddaniem. Nigdy nie uciekałam w świat wyobraźni i mistyki. Raczej starałam się, by to wszystko przenikało codzienność. Myślę, że to po prostu jakiś dar, który mam. Jak powstają Pani wiersze? Kiedy? Czy najpierw jest pusta kartka, czy coś, co nie daje Pani spokoju i musi się Pani zatrzymać? Sabina Janica-Wojaczek: To bywa bardzo różnie. Kiedyś, tradycyjnie, była to pusta kartka. Teraz, szczerze mówiąc, unowocześniłam swoje pisanie – notuję w telefonie, bo jest zawsze pod ręką. Czasem pojawia się jakaś myśl – jak ta o „przesypywaniu tajemnic” – która chodzi za mną, krąży, aż w końcu przychodzi moment, by ją zapisać. Ale są też wiersze, które powstają „w międzyczasie” – mieszam zupę i coś notuję. Zdarzają się też wiersze jak olśnienie – po prostu się wylewają. Tak było z „Apokryfem o koszyku”. On po prostu przyszedł do mnie i został zapisany. To był błysk. Ten wiersz łączy się z japońską techniką kintsugi, w której pęknięcia łączy się specjalnym lakierem, a potem pozłaca. Moim zdaniem – i o tym właśnie jest ten wiersz – to zmartwychwstanie sprawia, że nasze pęknięcia stają się piękne. Skoro mowa o japońskich technikach – czasami Pani wiersze przypominają haiku, z tym że haiku kończy się na naturze. U Pani idą one głębiej – ten koszyk z wiersza ma przypominać o zmartwychwstaniu, czyli o tym, co Pani nosi w sobie z doświadczenia wiary i duchowości. To nie tylko haiku, ale coś głębszego – może bliższego poezji św. Jana od Krzyża, choć elementy codzienności są w Pani twórczości bardzo wyraźne. Jak żmudny jest w Pani przypadku proces kształtowania języka, urabiania formy? Sabina Janica Wojaczek: Skojarzenie z haiku jest bardzo trafne, bo chciałabym pisać haiku – trochę próbuję – ale to bardzo trudna forma: 17 sylab, niezwykła oszczędność. Próbuję różnych rzeczy. Wiersze rymowane to nie do końca mój świat. Jakiś przebłysk był w „Anielniku”, ale to było związane z przedstawieniem – rymowanie miało wtedy ułatwiać odbiór. Wolę wiersz luźny, wolny, który nie krępuje mnie żadnymi rygorami. Staram się pisać krótkie formy – chciałabym, aby były źródłem kontemplacji i uważności, by na chwilę zatrzymywały uwagę i pozwalały człowiekowi „płynąć”. Jestem polonistką, więc moje wiersze są wielokrotnie poprawiane – dążę w nich do perfekcji. Ale w którymś momencie stwierdzam, że muszę już ten wiersz puścić wolno, bo jako osoba znająca się na literaturze nigdy nie będę z niego całkowicie zadowolona. Może lepiej, żeby wyszedł w świat w tej niedoskonałości – bo najważniejsza jest myśl, nie forma. Ale moje starania o doskonałość są i będą. Ten tomik jest już za Panią – to Pani dziecko, które zaczęło żyć własnym życiem. Czy ma Pani pomysł na dalszą jego recepcję, spotkania z czytelnikami? Sabina Janica Wojaczek: Spotkań było już kilka. One się urodziły w różnych miejscach i z różnymi ludźmi. Pierwszy mój pomysł był taki, żeby zrobić spotkanie dla moich przyjaciół ze szkoły, z którymi pracowałam ponad 30 lat. W pewien sposób chciałam się z nimi pożegnać, odchodząc na emeryturę. Zaprosiłam tych ludzi, żeby czytali ze mną wybrane wiersze, które starałam się trochę dopasować do ich osobowości. Ja opowiadałam o ich powstaniu, natomiast oni je interpretowali po swojemu, w niezwykły sposób. Koleżanka okrasiła to wszystko muzyką, grając nastrojowe utwory na pianinie. To było cudowne przeżycie. Na przykład „Korowód uczniów” – wiersz, który jest takim moim przesłaniem dotyczącym nauczania – czytała moja była uczennica, obecnie również polonistka, a nawet moja pani wicedyrektor. Więc było to niesamowite. Wiersz „Akapit ciszy” czytała dziewczyna, którą także uczyłam, a która ma bardzo podobną wrażliwość do mojej i również została polonistką, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu. Scenografię do tego wieczoru przygotowała Paulina Zielińska, której dawno temu byłam wychowawczynią. Miała zawsze talent plastyczny i powiedziała, że zrobi kwiatki na to spotkanie. Okazały się one gigantycznymi kwiatami z gipiury na smukłych zielonych łodygach. Siedziałam pod nimi i czułam się jak w zaczarowanym ogrodzie. Do tego anioły malowane na desce i ceramiczne figurki, w tym jeden od siostry Teresy… Dzięki uprzejmości Pauliny te dekoracje wędrowały ze mną na kolejne wieczorki, w innych miejscach, stwarzając wyjątkowy klimat. W gościnnej bibliotece w Godziszce miało miejsce moje pierwsze spotkanie, a odbiór, wejście ludzi w te teksty, to jak je czytali i przeżywali – pozwoliło mi zobaczyć, że te wiersze rzeczywiście miały zostać wydane. Potem ludzie podchodzili po dedykację. Każdy został obdarowany tomikiem i zaczęli mi opowiadać tak głębokie rzeczy, tak niezwykłe historie, że wieczór trwał i trwał. W międzyczasie była kawa i domowe ciasto, więc atmosfera bardzo sympatyczna. Dla mnie to był dotyk ciepła, piękna i tego, że ludzie odebrali wiersze bardzo głęboko. Miałam też spotkanie dla uczniów – to dla odmiany był poranek poetycki. Zaprosiłam ich do czytania wierszy, a oni nawet nauczyli się ich na pamięć. Proszę sobie wyobrazić – ósma klasa, gdy pojawia się wiersz na lekcji, mają z nim problem. Nie lubią poezji, nie rozumieją jej, nie chcą. A tutaj ich rówieśnicy przez godzinę mówili moje wiersze, grali na gitarach własne utwory, a cała klasa siedziała jak zaczarowana. Na drugiej lekcji dałam ósmoklasistom wyjątkową możliwość – poprawienia mnie. Rozdałam im „Korowód uczniów” i zaproponowałam ćwiczenie „poezja z odzysku” – mogli skreślać, zmieniać, dopisywać własne wersje. I oni przez godzinę czytali ten wiersz, przetwarzali, rozmawiali przy herbatce i ciasteczku. Powstały nawet ciekawe przeróbki. Potem mogli sobie mój tomik wziąć – kto chciał. Powiedziałam, że się nie obrażę, jeśli ktoś nie weźmie, bo rozumiem, że poezja nie każdego zachwyca. I proszę sobie wyobrazić – przyszli wszyscy. Każdy po kolei brał wiersze i prosił o dedykację. Motywacje były różne: „Bo chcę mieć pamiątkę po pani”, „Bo przeczytam to mamie”. I rzeczywiście – dowiedziałam się, że jeden z uczniów przeczytał mamie wiersz „Macierzanki dla mam” i oboje płakali ze wzruszenia. Odbiór mojej poezji był potwierdzeniem, że to miało sens. Zupełnie spontanicznie zrodził się też wieczorek poetycki w naszej gminnej bibliotece w Buczkowicach. Jest tam przepiękna przestrzeń, nowa, przeszklona. Przy niej biegnie ścieżka. Kilka lat temu spacerując po niej, pomyślałam: „Tu bym mogła mieć wieczorek”, a przecież nie miałam wtedy tomiku… I kiedy pani dyrektor powiedziała: „Zrobimy wieczorek”, uznałam: „To jak w moim marzeniu, więc zróbmy”. Przyszli tam ludzie nie tylko ze szkoły, uczniowie, nauczyciele, pracownicy obsługi, ale też osoby z okolicy, miejscowi poeci, czytelnicy biblioteki. Zaszczycili mnie swoją obecnością wójt Gminy Buczkowice i p. dyrektor GOK-u. Niespodziewanie pojawili się rodzice z dziećmi z piątej klasy, którą uczę, przyszli posłuchać, jak pani Wojaczek pisze. Tym razem wiersze czytali uczniowie, nauczyciele, p. dyrektor biblioteki i pani z DKK. Potem znowu tłum ludzi po dedykację. Rozmowy o poezji, o życiu, o odkrywaniu siebie przez te wiersze. Na końcu kolejki stał uczeń i nieśmiało wyznał: – Proszę pani, chciałem pani pokazać wiersz. – Antoni, jaki wiersz? – Szedłem pieszo z Kalnej do Buczkowic na ten wieczorek i po drodze napisałem. I proszę sobie wyobrazić – zaczęłam czytać i przeżyłam szok. Chłopak napisał cudowny wiersz o polach, które kwitną, o tym, że piękno rodzi się w ciszy. To był dla mnie kolejny dowód, że te wiersze żyją. Potem ten wiersz wykorzystaliśmy na zakończenie roku szkolnego. Poprosiłam go, by pozwolił nam go przeczytać jako pożegnanie: ich – społeczności klas ósmych klas i moje – osoby kończącej przygodę z edukacją. Był jeszcze wieczorek poetycki w Hałcnowie. Symboliczny, bo tam 20 lat temu poznałam siostrę Teresę. Tym razem wiersze czytali ludzie związani ze stowarzyszeniem przez nią założonym, a obecnie prowadzonym przez Magdalenę Hutyrę OV. I oczywiście moi uczniowie, którzy postanowili, że będą jeździć ze mną i z „Kolorami łaski”. To spotkanie miało jeszcze inny wydźwięk – wiersz o siostrze Teresie zaprezentował ks. Grzegorz Guga, który czytał go 2 lata temu na jej pogrzebie. Specjalnie ze Słowacji przyjechał ks. Zdeno Pupik, z którym tworzyliśmy Arkę Młodych. Dołączyły też dwie śpiewające i grające osoby – Ewa Zawada OV i Aneta Brodocz z zespołu Pneumaticos. Wprowadziły tak głęboką modlitewną atmosferę, że wiersze zabrzmiały zupełnie inaczej niż wcześniej. Każde spotkanie było inne, wyjątkowe. Wciąż dostaję zwrotne informacje, że moje wiersze żyją w ludziach. Ktoś napisał sequel do „Historii pewnej miłości”. Ktoś inny zaczął spisywać historię swojego życia, inspirowany tymi wierszami. Ten tomik stał się darem, który idzie w świat. Nie wiem, co jeszcze z tego wyniknie. Jestem otwarta. Ja rozumiem, że to, co pani zrobiła, tworząc ten tomik, to jak wrzucenie kamienia i wywołanie zmarszczek na wodzie. One się teraz rozchodzą. To rzeczywiście fenomen, zwłaszcza że mówimy o dyskursie niełatwym – to nie są opowiadania, dowcipy czy memy z Facebooka. To wymaga namysłu. Każdy wiersz trzeba przeczytać wielokrotnie, zanim się do niego dotrze. Pani dała nam świadectwo uważności – i one tej uważności od czytelnika też wymagają, prawda? Sabina Janica-Wojaczek: I to jest też dla mnie zaskakujące, że – choć tyle się mówi, że ludzie żyją powierzchownie, w biegu, że mało kto czyta – znalazła się cała grupa ludzi, w różnym wieku, którzy te wiersze przeczytali, wzięli je do siebie, zechcieli z nimi obcować.Odważyli się je czytać. A żeby je przeczytać, trzeba było wejść w ten klimat. Najbardziej zaskoczyli mnie moi uczniowie – dziękowali mi za to, że ich do tego zaprosiłam. Z radością obserwowałam to, co się w nich podziało przez te wiersze… myślę, że owoce dopiero przyjdą. Dla mnie wszystko, co z tym tomikiem związane, jest niezwykłym dowodem łaski. Jeszcze jednym kolorem łaski, który Pan Bóg mi dał. Nie wiem, co jeszcze z tego wyniknie. Ale dla mnie już teraz ma niesamowitą wartość. To mnie niesie – w bardzo trudnym czasie mojego życia, kiedy wiele się zmienia – mam przez te wiersze i spotkania doświadczenie, że jestem w objęciach światła. Dziękuję bardzo. Rozmawiał Robert Karp Sabina Janica-Wojaczek jest polonistką z powołania, poetką z zamiłowania. Autorka wielu autorskich projektów realizowanych w społeczności szkolnej. Inicjatorka cyklu spotkań „O Bogu, Który zamieszkał w obrazach, słowach, dźwiękach” na Małej Scenie Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, organizowanych w ramach Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej. Współautorka spektaklu „Anielnik” (we współpracy z Kacprem Wojaczkiem – muzyka), wystawionego w 2014 roku na tej samej scenie. Zaangażowana w działalność Stowarzyszenia Forum Edukacyjne, działającego w Komnacie w Bielsku-Białej. Laureatka kilku konkursów poetyckich.
15 lipca 2025
Zmarł ks. kan. Andrzej Tylka, wieloletni proboszcz parafii w Sopotni Małej
W wieku 81 lat zmarł ks. kan. Andrzej Tylka – emerytowany proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela w Sopotni Małej, budowniczy miejscowego kościoła i długoletni duszpasterz diecezji bielsko-żywieckiej. Urodził się 7 listopada 1943 roku w Rogoźniku. Święcenia kapłańskie przyjął w 1967 roku. Szczególne miejsce w jego życiu zajęła Sopotnia Mała, gdzie został mianowany proboszczem w styczniu 1988 roku. Przez niemal 30 lat organizował życie religijne wspólnoty oraz prowadził budowę nowej świątyni. Posługę proboszcza zakończył w 2017 roku, przechodząc na emeryturę. „Ten kościół budował Jan Paweł II, to wielki cud błogosławionego” – mawiał ks. Tylka, podkreślając duchową inspirację stojącą za powstaniem świątyni. Wierzył, że nowy kościół przyczyni się do wzrostu wiary i jedności parafian. „Pragniemy, aby w tym kościele umacniała się nasza wiara, aby przenikała do naszych rodzin i była ostoją jedności parafialnej” – mówili mieszkańcy parafii. Śp. ks. Tylka często przypominał słowa kard. Karola Wojtyły, który w 1978 roku modlił się w tutejszej kaplicy i życzył parafianom, by „tak samo sercem przykładali się do budowania Kościoła żywego”. Po przejściu na emeryturę śp. ks. Andrzej Tylka zamieszkał w Krakowie, gdzie wspierał duszpasterstwo w kilku tamtejszych parafiach. Parafianie wspominają go jako kapłana pracowitego, oddanego sprawom Kościoła i swojej wspólnoty. W pamięci wielu zapisał się jako człowiek wiary, modlitwy i wytrwałości – zarówno w budowaniu świątyni z kamienia, jak i tej duchowej, zakorzenionej w sercach wiernych.  
14 lipca 2025
Jubileusz koronacji obrazu Matki Bożej Rychwałdzkiej i rocznica objawień fatimskich w deszczowej scenerii
W sanktuarium Matki Bożej Rychwałdzkiej odbyło się 13 lipca 2025 r. kolejne nabożeństwo fatimskie. Świętowano kolejną rocznicę objawień maryjnych w Fatimie oraz 60. rocznicę koronacji cudownego obrazu Matki Bożej Rychwałdzkiej koronami papieskimi, dokonanej 2 lipca 1965 roku przez prymasa Stefana Wyszyńskiego i abp. Karola Wojtyłę. Wspólnie z pomocniczym biskupem tarnowskim Leszkiem Leszkiewiczem modlili się m.in.: ojcowie franciszkanie i księża dekanatu żywieckiego. Z różnych stron diecezji bielsko-żywieckiej przybyli przedstawiciele Rycerstwa Niepokalanej, z prezes Renatą Nycz na czele. Gospodarz uroczystości kustosz maryjnego sanktuarium o. Przemysław Janik OFMConv nawiązał w słowach powitania do historycznego aktu sprzed sześciu dekad – dokonanego również przy ulewnym deszczu i w obecności około 80 tysięcy wiernych. Z wdzięcznością przywołał tamte chwile, a także osoby duchownych, którzy wówczas przewodzili Kościołowi w Polsce w trudnych czasach komunizmu, niosąc orędzie Maryi i nadziei. Bp Leszek Leszkiewicz w homilii wezwał do osobistego nawrócenia, refleksji nad sumieniem i życia w świetle Ewangelii. Kaznodzieja przypomniał, że Bóg nie chce nieszczęścia człowieka, lecz jego szczęścia i zbawienia. Podkreślił, że Pan walczy o człowieka zarówno tu, na ziemi, jak i z myślą o jego wieczności. Środkiem do osiągnięcia zbawienia – jak zaznaczył – jest wierne zachowywanie przykazań Bożych. Szczególne miejsce w refleksji biskupa zajęło sumienie jako przestrzeń spotkania z Bogiem. Nawiązując do słów św. Jana Pawła II, przypomniał wezwanie, by być człowiekiem sumienia. Zachęcił do codziennego rachunku sumienia, jako elementu modlitwy: „Czy podobało ci się to, co powiedziałem, co zrobiłem, o czym pomyślałem?” – to pytania, jakie każdy, zdaniem biskupa, powinien zadawać Bogu u schyłku dnia. Wskazał też, że wybierając drogę Pana, człowiek staje się szczęśliwy i zbliża się do zbawienia. Natomiast chodzenie własnymi ścieżkami, ignorując głos Boży, prowadzi często do duchowego nieszczęścia. Przypomniał orędzie Matki Bożej z Fatimy, która ponad 100 lat temu nawoływała do pokuty i nawrócenia z powodu grzechów świata. „Czy nasze dzisiejsze grzechy nie są jeszcze gorsze niż te, które wówczas zasmucały Boga?” – zapytał. Wspomniał o miłosierdziu jako postawie uczniów Chrystusa. Zwrócił uwagę, że chrześcijanin nie powinien osądzać innych, lecz z miłością i współczuciem podnosić upadłych, pomagając im powstać i wrócić na drogę dobra. „Pan Bóg może postawić nas przy kimś właśnie po to, żebyśmy mu pomogli wstać” – zauważył. Biskup przypomniał też, że Kościół katolicki posiada wszystkie środki prowadzące do zbawienia. Zachęcił, by z nich korzystać – z sakramentów, modlitwy, słowa Bożego – oraz by pomagać innym odnaleźć tę drogę. Przestrzegł zarazem przed zastępowaniem słowa Bożego własnymi opiniami. „Zbyt często dziś wielu ludzi wymądrza się mówiąc o Bogu, cytując Pismo Święte, tłumacząc prawdy katechizmu – ale robią to tak, jakby chcieli zastąpić Boże słowo własnym. Nie idźmy tą drogą. Posłuchajmy orędzia, które płynie z Fatimy. Posłuchajmy głosu Matki Bożej, która zawsze wzywa nas do nawrócenia i pokazuje nam swojego Syna. Idźmy drogą Jego słowa – od samego początku wypowiedzianego – drogą miłości Boga i bliźniego” – zaapelował na koniec Uroczyste nabożeństwo, które rozpoczęło się przy ołtarzu polowym, zakończyło się pasterskim błogosławieństwem udzielonym przez biskupa Leszka Leszkiewicza już we wnętrzu bazyliki. W modlitewnym skupieniu, mimo deszczu, pielgrzymi z sercem pełnym wdzięczności dziękowali Bogu i Maryi za dar rychwałdzkiego sanktuarium – miejsca łaski, pociechy i duchowego umocnienia. Wśród kapłanów koncelebrujących liturgie był m.in. o. Grzegorz Siwek OFMConv, dawny proboszcz i kustosz tego miejsca, obecnie gwardian klasztoru franciszkanów w Krakowie. Ośrodek kult Maryjnego na w Rychwałdzie powstał w 1644 r. Jego źródłem był cudowny obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus na ręku; namalowany na lipowej desce w XV wieku. Wizerunek cieszył się czcią wiernych od samego początku. Powszechnie uważano Matkę Bożą Rychwałdzką za Patronkę i Opiekunkę Żywiecczyzny. Na przełomie XVII i XVIII wieku kult Matki Bożej Rychwałdzkiej rozszerzył się poza granice ziemi żywieckiej, a nawet poza granice państwa polskiego. 2 lipca 1756 roku bp Franciszek Potkański z Krakowa konsekrował nowy murowany kościół i przewodniczył wprowadzeniu Cudownego Obrazu, który umieszczono w nowym ołtarzu. 18 lipca 1965 roku odbyła się uroczysta koronacja Cudownego Obrazu. Dokonali jej Prymas kardynał Stefan Wyszyński i abp Karol Wojtyła. Od czasu koronacji cześć dla Matki Bożej Rychwałdzkiej zatacza coraz szersze kręgi i z roku na rok wzrasta liczba pielgrzymów. Do sanktuarium przybywają pielgrzymki nie tylko z Żywiecczyzny, ale z różnych stron kraju i zagranicy. https://diecezja.bielsko.pl/wp-content/uploads/2025/07/rychwald-13-7-25.mp3
13 lipca 2025
„Benvenuto, Maestro, a Stara Wieś!” – niezwykły koncert-medytacja w drewnianej świątyni
Zabytkowy drewniany kościół w Starej Wsi wypełniły 12 lipca 2025 r. dźwięki mistrzowsko wykonanej muzyki organowej i wokalnej. Gościem wieczoru był Josep Solé Coll, pierwszy organista celebracji papieskich w Bazylice św. Piotra w Watykanie, który nie tylko zagrał na unikatowym instrumencie, ale również zaśpiewał wybrane fragmenty liturgiczne. Publiczność, która szczelnie wypełniła świątynię, przyjęła artystę z entuzjazmem. Koncertowi pod nazwą „Watykańska medytacja” towarzyszyła specjalna prezentacja multimedialna. W programie dominowały utwory Girolama Frescobaldiego (1583–1643), wybitnego włoskiego kompozytora epoki baroku. Artysta wykonał m.in. cykl Messa della Madonna z tomu Fiori Musicali (1635), wzbogacony o śpiewne wersje części Kyrie i Christe, Ricercar con obbligo di cantare la quinta parte senza toccarla oraz Capriccio sopra la Girolmetta. „Kompozytor urodził się w Ferrarze. Studiował grę na organach pod kierunkiem Luzzasco Luzzaschiego. Przez pewien czas był organistą w Bazylice św. Marii na Zatybrzu w Rzymie, a później czcigodnym poprzednikiem naszego gościa w Bazylice św. Piotra w Rzymie. Pozostawił po sobie wiele utworów klawesynowych oraz organowych, a jego twórczość ma istotne znaczenie dla analizy przemian w muzyce pomiędzy renesansem a barokiem” – wyjaśnił proboszcz starowiejskiej parafii ks. dr Szymon Tracz. W imieniu wspólnoty parafialnej duchowny powitał gościa i zwrócił się do niego po włosku słowami: „Benvenuto, Maestro, a Stara Wieś!”. Na bis zabrzmiał utwór katalońskiego augustianina o. Antonio Solera (1728-1783), ucznia słynnego Domenica Scarlattiego, komponującego na potrzeby królewskiej kaplicy pałacu w Escorialu. Pochodzący z Hiszpanii wirtuoz wykonał niezwykle melodyjną „Sonatę C-dur”. 19 lipca o godz. 16.30, zaplanowano ostatni koncert festiwalowy, w czasie którego wystąpią: Stanisław Maryjewski, pierwszy organista archikatedry w Lublinie, któremu na flecie będzie towarzyszyć Edyta Fil, oraz Jakub Olma z Krakowa na marimbie. „Starowiejskie opowieści muzyczne w drewnianym kościele” odbywają się pod honorowym patronatem bp. Romana Pindla – Biskupa Bielsko-Żywieckiego. fot. Beskidzkie MuRo
12 lipca 2025
Bp Greger do oazowiczów: nie jest łatwo być człowiekiem wiary, ale nie jest to niemożliwe
„Nie jest łatwo być człowiekiem wiary, ale nie jest to niemożliwe” – powiedział do oazowiczów bp Piotr Greger podczas Mszy św. w Rajczy. Kilkaset młodych osób przeżywających rekolekcje oazowe różnych stopni na terenie diecezji bielsko-żywieckiej spotkało się 12 lipca 2025 r. w rajczańskim sanktuarium Matki Bożej Kazimierzowskiej. W homilii biskup pomocniczy diecezji bielsko-żywieckiej zachęcił uczestników do traktowania hasła rocznej formacji „Powołani do misji” z pełną powagą. Podkreślił, że Ruch, oparty na odnowie biblijnej i liturgicznej, od dziesięcioleci wychowuje do dawania świadectwa, które nie jest jedynie teorią, ale konkretnym stylem życia. „Ruch Światło-Życie, zrodzony z inspiracji Ducha Świętego, ma swój charyzmat, który – zwłaszcza w Kościele polskim – przynosił i nadal przynosi wspaniałe duchowe owoce. Mówię to z pełnym przekonaniem, bo jestem człowiekiem wychowanym w tym Ruchu” – zaznaczył duchowny, który dzielił się osobistym doświadczeniem przebytej formacji, posługi animatorskiej i moderatorskiej, także podczas wakacyjnych rekolekcji. Choć – jak zauważył – liczba osób zaangażowanych w Ruch jest dziś mniejsza niż przed laty, jego misja pozostaje aktualna. „Tu nie o ilość chodzi. Ruch Żywego Kościoła, powstały dzięki zamysłowi Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, jest odpowiedzią na znaki czasu. Jednym z nich jest konieczność świadectwa w obliczu wyzwań” – powiedział. Wezwał oazowiczów do refleksji nad konkretnymi formami realizacji powołania misyjnego po powrocie do domów i parafii. Pytał m.in. o gotowość dalszej formacji, o postawę wobec lekcji religii w szkole oraz o styl życia religijnego i sakramentalnego. „Jaką postawę przyjmiesz w czasie lekcji religii, kiedy trzeba będzie stanąć w obronie katechety i treści przez niego podawanych? Na ile chcesz prowadzić intensywne życie religijne?” – pytał. W odniesieniu do małżeństw i rodzin zachęcił do zaangażowania m.in. w Marsze dla Życia i Rodziny oraz w działania promujące ochronę życia od poczęcia. „Tych wyzwań nie trzeba szukać na siłę, one szybko zakomunikują swoją obecność” – zaznaczył, podkreślając, że kluczowe pytanie dotyczy świadomości misji i gotowości do dawania świadectwa. Wspólna modlitwa zgromadziła około 300 uczestników rekolekcji oazowych wraz ze swoimi moderatorami. Jak poinformował ks. Ryszard Piętka, diecezjalny moderator Oazy, na pierwszym turnusie wakacyjnych rekolekcji Ruchu Światło-Życie w Koszarawie odbywają się wspólne rekolekcje Oazy Nowej Drogi I i II stopnia. Z kolei trzeci stopień Oazy Nowej Drogi przeżywają młodzi ludzie w Ciścu. Pierwszy stopień Oazy Nowego Życia odbywa się w Zagórniku, a drugi stopień tej formacji – w Juszczynie. Ponadto w Rycerce Górnej odbywają się rekolekcje Oazy Rodzin z diecezji toruńskiej. Drugi turnus rekolekcji będzie miał porównywalną liczbę uczestników. Część lokalizacji pozostanie bez zmian, z wyjątkiem trzeciego stopnia Oazy Nowej Drogi, który zostanie przeniesiony z Ciśca do Żabnicy. Dzień Wspólnoty zaplanowano na 31 lipca w Rychwałdzie. Trzeci stopień Oazy Nowego Życia z diecezji bielsko-żywieckiej odbywa się w tym roku w Gdańsku, a kolejną jego odsłonę zaplanowano w Jarosławiu. https://diecezja.bielsko.pl/wp-content/uploads/2025/07/oaza_rajcza_prezentacje.mp3 https://diecezja.bielsko.pl/wp-content/uploads/2025/07/oaza_rajcza_homilia_Bp_Greger.mp3

Liturgia

Podcast

Zasady przetwarzania danych

Dotyczące danych z formularza wysyłanych ze strony.

Dane z powyższego formularza będą przetwarzane przez naszą firmę jedynie w celu odpowiedzi na kontakt w okresie niezbędnym na procedowanie przekazanej sprawy. Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne do przetworzenia zapytania. Każda osoba posiada prawo dostępu do swoich danych, ich sprostowania i usunięcia oraz prawo do wniesienia sprzeciwu wobec niewłaściwego przetwarzania. W przypadku niezgodnego z prawem przetwarzania każdy posiada prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego. Administratorem danych osobowych jest Parafia Św. Anny w Ustroniu - Nierodzimiu, siedziba: 43-450 Ustroń, Zabytkowa 23 .